Od dawna z Bałkanów przez Węgry i Czechy na Żywiec, do Bielska prowadził szlak handlowy. Od Żywca do Bielska prowadziła droga zwana „cesarką”, którą głównie transportowano sól kamienną z wioski Sól. W Białej szlak rozwidlał się w stronę Austrii i Wiednia, a drugi w stronę Krakowa i Śląska. Cesarka biegła przez Łodygowice, Huciska i Wilkowice (nie tak jak w chwili obecnej ul. Żywiecką). Przy tym ruchliwym szlaku gromadziły się różnego rodzaju grupy zbójeckie, które okradały kupców i karawany handlowe. W roku 1709 przy „cesarce” zbójował zbójnik o nazwisku Wojciech Bulok ze Spytkowic. Nękał kupców i bogatszych chłopów, a pomagały mu w tym dwie starsze kobiety. Kobiety poruszały się po wiosce, leczyły ludzi, zwierzęta, znały się na ziołach i jak mówili o nich mieszkańcy, „odczarowywały krowy zaczarowane, co mało mleka miały”. Mieszkańcy Wilkowic i Hucisk nazywali je czarownicami. Według przekazów, czarownice miały tak duże oczy, że nimi „przeszywały ludzi”, a ludzie nie wytrzymywali ich wzroku. Wszyscy się ich bali, gdyż nie można było patrzeć w te oczy, biła z nich jakaś dziwna siła. Były to informatorki, można powiedzieć szpiedzy rozbójnika. Często się przebierały w dziwne stroje, a mieszkały razem ze zbójnikiem w lesie nad skałą w Huciskach, na tak zwanym „grzbiecie”. Jest tam taka duża skała, którą później nazwano „skałą czarownic”, tam ukrywała się cała trójka. Po jakimś czasie sukcesów zbójników kupcy zorganizowali się w grupy i coraz trudniej było Bulokowi kogoś okraść. Bulok coraz częściej spoglądał na kościół i ukryte w nim bogactwa. W nocy w 1709 roku okradziono kościół św. Michała Archanioła w Wilkowicach, a rozboju dokonał właśnie ten rozbójnik o nazwisku Wojciech Bulok. Mieszkańców Wilkowic to rozłościło i postanowili rozprawić się ze złodziejem. Zaczęto oglądać i szperać, aby ująć bandytę. Przypadkowo mały chłopak z Wilkowic idąc na grzyby zauważył, że koło dużej skały stoi jakiś nieznany, zarośnięty mężczyzna i rozgląda się we wszystkie strony. Wrócił szybko do wioski, powiadomił wójta, a wójt błyskawicznie zawiadomił policjanta i gajowego, bo oni mieli broń. Wyżej wymienieni zebrali okolicznych chłopów, obstawili skałę i złapali drzemiącego zbójnika w jaskini. Odebrali mu dwa pistolety, bagnet wojskowy i zabrali go do wioski, a następnie zawieźli go na zamek do Żywca gdzie był sądzony. W tym czasie panie znachorki poszły kupić chleb i zauważyły, jak związanego kompana prowadziła policja i gajowy. Zapłaciły za chleb i szybko poszły do lasu. Przecież tam w lesie miały kosztowności i pieniądze zebrane przy zbójowaniu. Tak mówi legenda. Kosztowności i pieniądze mieli zakopane 30 metrów dalej od tej skały, pod pniami i wykrotem. Wydostały to wszystko i uciekły przez las na Bielsko. Z Bielska do Skoczowa, bo jedna stamtąd pochodziła i mieszkała u brata. Ucieczka się udała, ale ludzie z Wilkowic szukali znachorek, które przepadły jak duchy. Dlatego ludzie mówili, że to czarownice i zniknęły przy zastosowaniu swoich czarów. Od tego czasu to miejsce nazwano „skałą czarownic”. Nasze czarownice kupiły mały domek i gospodarstwo. Żyły w nim skromnie, długo, aż przyszła po nie śmierć. Choć żyły skromnie i biednie, to po ich śmierci w domu znaleziono jeszcze dużo kosztowności, ale te panie o przeszłość zbójecką nikt nie podejrzewał.
Bandytę zbója Wojciecha Buloka osądzono w Żywcu. Za napad na kościół i inne napady został srodze ukarany. Jak podaje Andrzej Komoniecki w dziele „Chronografia albo dziejopis żywiecki” na stronie 338: „Tegoż roku die 7 Octobris [7.X.] Wojciech Bulak z Spytkowic, Państwa Jordonowskiego, zbójca jawny, tu w Żywcu zginął. Któremu rękę prawą wśród rynku naprzód ucięto i na prędze przybito, a pod justycyją (szubienicą) dwa pasy z niego udarwszy, kołem połomano i w ono wpleciono.”. Od tego zdarzenia ludzie nazywali jaskinię, gdzie pojmano zbójnika, jaskinią zbójnicką. Wejście do jaskini zbójnickiej z biegiem czasu zostało zapomniane i zasypane gałęziami i drobnymi kamieniami. Jeszcze w 1890 roku ludzie opowiadali, że jeden żebrak szedł wieczorem do Wilkowic przez las, bo zabłądził. Zobaczył, że świeci się światło. Myślał, że to jakiś dom, w którym jeszcze ludzie nie śpią. Podszedł bliżej i zobaczył, że na skale pali się ognisko, a przy nim dwie stare kobiety oraz starszy chłop z długą brodą. Oni to jakieś stare zaklęcia wymawiali na tej skale. Jak zobaczył te okropne zjawy to tak uciekał, że jak przybył do karczmy, to nawet ludzie się jego wystraszonej twarzy bali, a on przysięgał, że widział te okropne zjawy na własne oczy. Dlatego też w dawnych czasach ludzie omijali to miejsce, a teraz już nikt nie pamięta nazwiska rozbójnika, a przecież może tam w okolicach skały czarownic można odkryć jaskinię. A może i pozostało tam jeszcze kilka nieodkrytych skarbów?
Przy pomocy fragmentów wspomnień kronikarza Jana Halamy oraz urywków cytowanego Andrzeja Komonieckiego opracował
Wala Władysław