W ostatnich latach nie tylko w naszym rejonie, ale również w całej Polsce pojawił się problem nadmiernej populacji dzików. Oglądamy nawet w telewizji jak dziki bezkarnie buszują w miastach i we wsiach po śmietnikach. Widać z tego, iż staje się to problemem w Polsce. Do sołtysa Wilkowic, pana Ryszarda Rączki również docierają zgłoszenia o dewastacjach i szkodach wyrządzonych przez dziki. W związku z tym, iż jest to również problem gminy Wilkowice, postanowiliśmy zająć się tym tematem. Sołtys mówi, że pojawiają się w większych ilościach niż w tamtym roku i że zaczyna to być kłopotem i u nas. Gromady dzików stają się coraz odważniejsze, siejąc straty i panikę wśród ludności. Zapytaliśmy pana prezesa zarządu koła łowieckiego „Klimczok” Buczkowice mgr inż. Wojciecha Dobiję oraz pana Jana Pawełka członka zarządu koła „Klimczok” w Buczkowicach jakie zależności w przyrodzie spowodowały, że zwiększyła się populacja dzików, jak się przed nimi chronić i jak temu problemowi zaradzić.
Wojciech Dobija:
Pojawił się rzeczywisty problem z dzikami. Problem ten dotyczy całego kraju w różnym nasileniu . Niepokoi nas to zarówno jako mieszkańców gminy w aspekcie szkód jakie ponoszą nasi sąsiedzi. Jako myśliwych nurtuje nas pytanie jakie przyczyny spowodowały znaczący wzrost populacji dzików. Osoby kompetentne w dziedzinie wiedzy łowieckiej i przyrodniczej nie dają dzisiaj jednoznacznej odpowiedzi. Praktycy łowiectwa zwracają uwagę na większe niż dotychczas niepokojenie zwierzyny przez ludzi w ich naturalnych ostojach, lepsze warunki bytowania, łatwy dostęp do karmy. Zmiany w strukturze rolnej jakie się dokonały, idące w kierunku rolnictwa wielkoobszarowego tj. uprawiające głównie kukurydzę i inne uprawy roślin przemysłowych spowodowały, że zwierzyna ma karmy pod dostatkiem. W chwili obecnej kończą się żniwa kukurydzy. Po żniwach dziki udadzą się w rejony leśne. Trzeba powiedzieć, że kompleks Skrzycznego, Klimczoka, Szyndzielni i Baraniej Góry „ chłonie „ zwierzęta w kompleksy leśne, bo na polach nie ma się gdzie schronić chociaż, jak można zauważyć, nasz lasy to już nie te, jakie były kilkanaście lat temu.
Doświadczenia ostatnich lat dowodzą , że każdy winien chronić się sam. Jeżeli ktoś buduje dom w bliskiej okolicy lasu, to musi uwzględnić fakt, że może być nękany przez zwierzynę dziko żyjącą. Zamierzamy wystąpić do burmistrzów i wójtów gmin o to, aby w zezwoleniach na budowę, czy wskazaniach lokalizacyjnych ujawniano, iż teren, na którym ma powstać budowa, może być narażony na szkody zwierzyny dziko żyjącej. To obywatel, który buduje, musi w planach uwzględnić wykonanie odpowiedniego ogrodzenia posesji. Grodzenie wokół domu żerdziami, siateczkami nic nie daje. Locha, która szuka pokarmu, takie słabe ogrodzenia pokona. Zalecamy również zbierać w ogrodzie wszelkie spady jabłek i innych owoców, w tym szczególnie z sadów nieogrodzonych, bo to stanowi naturalny żer dla zwierząt, one to czują z kilkuset metrów. Również tu i ówdzie wyrzuca się inne roślinne i spożywcze odpady co powoduje, że ściąga się tę zwierzynę blisko zabudowań. Nie znam przypadku, aby dziki stwarzały zagrożenia dla ludzi, ale należy zwrócić uwagę, że w okresie wychowywania przez lochy małego potomstwa zwierzęta mogą być groźne. Wtedy do tych zwierząt nie należy podchodzić, a tylko próbować je płoszyć.
Do wszystkich zdarzeń z udziałem zwierząt podchodzimy z troską i należnym współczuciem, ale nie mamy możliwości by bezpośrednio ochraniać posesje. Chronimy. według posiadanych możliwości, uprawy rolne ,które ze swojej natury nie są grodzone .Szkody te musimy szacować i wypłacać odszkodowania . I nie płacimy tego mało. W ostatnim czasie zwarte zabudowy wsi i miast zostały wyłączone z dzierżawy obwodu łowieckiego. Z punktu widzenia prawa nie są terenem łowieckim. Na terenach wyłączonych nie prowadzi się gospodarki łowieckiej i w tym polowań.
Należy pamiętać, że strzał do zwierzyny dziko żyjącej myśliwy może oddać tylko z odległości min. 200 metrów od zabudowań i to w kierunku przeciwnym do tych zabudowań. Należy pamiętać również, że zwierzęta żerują tylko w nocy, przez dzień kryją się w lesie. Zrozumiałe jest, jak trudno i niebezpiecznie jest polować w nocy.
Jan Pawełek:
Szacowania szkód dokonujemy zgodnie z obowiązującym prawem, po uprzednim zgłoszeniu szkody przez poszkodowanego, czyli właściciela lub posiadacza gruntu rolnego. W bieżącym roku sporządzaliśmy 14 protokołów z szacowania szkód, a wartość wypłaconych odszkodowań była znacznie wyższa w porównaniu do lat poprzednich. W naszym rejonie mamy pola uprawne, ale również dużo nieużytków rolnych. Na nieokoszonych nieużytkach, wysokich trawach, które niejednokrotnie występują w bezpośrednim sąsiedztwie upraw rolnych, trudno jest dostrzec dzika, a szczególnie upolować go w nocy. W znakomitej większości prowadzonych spraw odszkodowawczych i przy wykonywaniu polowań na dziki spotykamy się ze zrozumieniem, życzliwością i współdziałaniem ze strony rolników. Znane nam są inicjatywy podejmowane przez rolników w zakresie odstraszania dzików. Ta współpraca z myśliwymi daje dobre rezultaty. Z roku na rok odstrzelonych dzików mamy więcej, natomiast rezultat w odczuciu mieszkańców nie jest wystarczający.
Wala Władysław:
Jak zapobiegacie tym zjawiskom tym bardziej, że odszkodowania musicie płacić z własnego budżetu?
Wojciech Dobija:
Jest to problem. Sporo wydajemy na karmę i to nie tylko w związku z zimowym dokarmianiem, Wykładamy karmę w lesie dla zatrzymania dzikich zwierząt w rejonach leśnych, aby zwierzyna nie wychodziła na pola, jak również w rejon zabudowań – a jednak wychodzi. Znacznie zwiększyliśmy ilość odstrzelonych dzików. Dla przykładu podam, że w 2011 roku odstrzeliliśmy 20 sztuk, 2012-32, 2013-21, a w bieżących planach mamy 42 szt. Aktualne wykonanie to 34 sztuki. Występujemy do Nadleśnictwa, po uzgodnieniu z wójtami, o zwiększenie planów odstrzałów . W latach poprzednich dzik spotykany był sporadycznie. Dzisiaj siedząc na ambonie w nocy można zobaczyć i trzydzieści sztuk. Tak kiedyś było na północy kraju. W chwili obecnej nie ma zakazu odstrzału dzika, ale są plany łowieckie, na których opiera się gospodarka łowiecka. Również polowania na dziki następuje z poszanowaniem okresów ochronnych. W planie hodowlanym jest ujęte ile i jaki gatunek zwierząt można ustrzelić. Plany hodowlane są corocznie zatwierdzane przez Nadleśnictwo i uzgadniane z wójtami. To Nadleśnictwo po zasięgnięciu opinii Okręgowej Rady Łowieckiej zatwierdza plan odstrzału. Nadleśnictwo kieruje odstrzałem, bo zwierzyna w stanie wolnym jest własnością Skarbu Państwa. Warto wspomnieć że do 1998 roku w 95% szkody wyrządzone przez zwierzynę leśną pokrywały nadleśnictwa. Na skutek nowych regulacji prawnych całość szkód wyrządzonych przez zwierzynę w uprawach rolnych pokrywają koła łowieckie ze swoich środków. Źródłem dochodów naszego koła jest sprzedaż tuszy zwierzyny i składka członkowska, mogą być również wolne datki. Dlatego jesteśmy zainteresowani odstrzałem i zbywaniem tuszy zwierząt. Jest to źródło dochodów pieniężnych do wykonania naszych zadań, w tym wypłaty odszkodowań. Ponieważ widzimy, iż problem populacji dzików istnieje i zwiększa się, wystąpiliśmy do Nadleśnictwa, po zasięgnięciu opinii również Wójta gminy Wilkowice, o zwiększenie limitów odstrzału dzików. Zapewne w tym roku pozyskamy około 50 -60sztuk i będzie to ponad 100% więcej niż w roku ubiegłym.
Władysław Wala:
Jeżeli wszystkie koła złożyły wnioski o zwiększenie limitów odstrzałów czy oznacza to, że problem tej populacji zniknie i dziki nie będą grasować na wsiach i osiedlach miast?
Wojciech Dobija:
To, że dziki wychodzą na żer w osiedlach, to jak wspomnieliśmy wynika z faktu, że znajdują tam łatwą karmę. Tam się dożywiają. Proszę pamiętać, że najlepszą karmą dla dzika jest karma roślinna. Bardzo smakują im również żołędzie i bukwy, których w tym roku jest bardzo mało. Dzik ma również w swojej diecie białko zwierzęce i dlatego bardzo chętnie szuka tego białka w ziemi. Są to tak zwane pędraki, czyli istoty żyjące w ziemi. To jest powód dlaczego dzik ryje w ziemi. On nie chce zniszczyć trawników, on szuka pędraków, które są źródłem białka w diecie. Zachodzi zatem pytanie co zrobić, aby tych smakołyków było w ziemi mniej? Odpowiedź nie jest już taka prosta, ale doświadczenie podpowiada ze należałoby zwiększyć dawkę wapna w czasie nawożenia, czyli mocniej ją wapnować . Pędraki żyją w kwaśnej glebie, a na wiosnę zaczynają wychodzić z gleby. Radzimy również zbierać owocowe spady spod drzew i inne odpady żywnościowe. Niech one nie znajdują się na śmietnikach lub na innych wysypiskach, bo ściąga to zwierzynę z lasu. Proszę pamiętać, że węch zwierzęcia jest tak czuły, że czuje on karmę z odległości kilkuset metrów.
Władysław Wala:
Jak reagować, kiedy zauważy się watahę dzików?
Jan Pawełek:
Przede wszystkim schodzić z drogi, nie uciekać. Zwierzyna sama nie zaatakuje, nie należy zwierzyny atakować, zbliżać się do niej ponieważ może poczuć, że jest zagrożona. Jeżeli czuje się zagrożona lub zagrożone jest jej potomstwo – wtedy zaatakuje. Nie brać do ręki małych warchlaków, nie próbować podchodzić i bawić się z nimi. Można natomiast hukiem , głośnymi okrzykami lub w inny bezpieczny sposób przepędzić zwierzęta. Być może odejdą, ale na pewno nie zostawiać im pokarmu. Proszę zauważyć, że locha wydaje potomstwo, w którym jest od ośmiu do dziesięciu prosiaków. Dzika świnia w chwili obecnej na naszym terenie nie ma wroga, nie ma wilka, bo to wilk zawsze zmniejszał populację stada tępiąc małe dziki. Oczywiście obecność wilków spowodowałaby inne zagrożenia.
Władysław Wala:
W latach poprzednich były problemy z dużą populacją wilków czy wielką ilością gołębi w miastach. Sprawę rozwiązano. Zmniejszono populację gołębi w miastach i zmniejszono stada wilków grasujących w lasach. Dlaczego nie zrobi się tego z dzikami?
Wojciech Dobija:
My jako myśliwi nie mamy możliwości ani środków poza zwiększeniem planów odstrzałów i ich skutecznym wykonywaniem. Jeśli pojawią się inne rozwiązania zmierzające do innej regulacji populacji dzików to jedynym który może w tej sprawie cokolwiek zdecydować jest Ministerstwo Ochrony Środowiska iZN , które ustawowo zajmuje się pracami nad zrównoważeniem stanu zwierzyny dziko żyjącej.
Władysław Wala:
Z powyższego wynika, że właściwie wszyscy zainteresowani są zmniejszeniem ilości dzików na Podbeskidziu. Ludzie – ponieważ się boją dzików, rolnicy – ponieważ dziki im robią szkody, myśliwi – bo muszą wypłacać odszkodowania, władze samorządowe – ponieważ ludzie są niezadowoleni, a dodatkowo nie wiadomo kogo za to winić.
Jan Pawełek:
Tak, prawdą jest, że dziki stają się coraz odważniejsze i czują się bezkarnie. Sugerowane rozwiązania genetyczne, dla ograniczenia populacji, muszą być podjęte odgórnie, w ministerstwie. Nie mogą takich działań podjąć osoby lub instytucje niekompetentne, bo można wyrządzić straty w środowisku naturalnym. Dobrze byłoby, aby pojawiły się naciski organów samorządowych na administrację rządową dla uświadamiania istniejącego problemu. Wydaje się ważne wsparcie samorządów rolniczych.
Władysław Wala:
Czy nie można by było zrobić brygadę najlepszych snajperów myśliwych z karabinami z tłumikami, którzy interweniowali by w miastach, na osiedlach miast i wsiach, mieli by zezwolenie na kontrolowany odstrzał tych najśmielszych zwierząt, które buszują po śmietnikach? Uśpienie zwierzęcia i wywiezienie go do lasu to nie rozwiązanie problemu, ono wróci do tego samego śmietnika następnego dnia.
Wojciech Dobija:
Znamy taki kraj jak Szwecja, gdzie są powoływane grupy myśliwych ze specjalnymi uprawnieniami które strzelają dzikie zwierzęta przy śmietnikach i obejściach. W naszym kraju byłbym z tym bardzo ostrożny. Jeżeli jest sytuacja z tymi dzikami niepokojąca, denerwująca dla mieszkańców, to ona skończy się w zimie. Zwierzęta wrócą do lasu. Idzie zima i zwierzęta instynktownie czują, że muszą zgromadzić większą ilość tkanki tłuszczowej na zimę, aby ją przetrwać. Dlatego zwierzyna jesienią tak intensywnie żeruje. To jest problem jesienią i mam nadzieję, że za chwile ustanie. Wiosną również, jak zima się kończy – zwierzyna, która straciła przez zimę tkankę tłuszczową i masę ciała musi ją uzupełnić i również rusza na żer.
Władysław Wala:
Proszę powiedzieć co się dzieje z mięsem ustrzelonego dzika? Jak jest ono zagospodarowane?
Wojciech Dobija:
Jeżeli się nagle okaże, że my tych dzików ustrzelimy na przykład dwa razy tyle ile było, to jak mówią prawa rynku, przy dużej podaży spada cena. Dzisiaj mięso z dzika w skórze wypatroszone jest po trzy złote za kilogram. Mięso ze zwierzęcia musi być badane przez lekarza weterynarii. Z pięćdziesięciokilogramowej dzikiej świni po zdjęciu skóry, racic, wnętrzności i głowy otrzymuje się 25 kilogramów mięsa z tuszy z kością, a cena z trzech złotych wzrośnie do siedmiu złotych za kilogram. Jak tą chudą tuszkę wykroi się z kości, to mięso się robi nie tak jak wieprzowina po 12 złotych, a po szesnaście złotych za kilogram. Jak zrobimy z tego mięsa kiełbasę to wyjdzie ona od trzydziestu do czterdziestu złotych za kilogram kiełbasy.
Jan Pawełek:
Kontynuując, przychód koła uzyskany ze sprzedaży trzydziestu sztuk dzików, przy średniej wadze 30 kilogramów wynosi 2700 złotych. Zatem, biorąc pod uwagę tegoroczne wypłacone przez nas odszkodowania, mamy znaczy deficyt w budżecie koła.
Wojciech Dobija
Właścicielem dzików jest koło łowieckie. Mięso z dzika może kupić myśliwy, który go ustrzelił w cenie rynkowej. Można zawieźć do punktu skupu, który specjalizuje się w kupowaniu dzikich zwierząt, według ceny którą on ustalił. Kupione zwierzęta idą natychmiast do chłodni, z chłodni przewożone są do zakładu, który skóruje zwierzę i rozbiera go na elementy lub klasyfikuje na drobne mięso. U nas jest kilka firm, które się specjalizują w robieniu takiego mięsa. Największym zakładem jest zakład PKM (Polski Koncern Mięsny) Duda z Grąbkowa. Na dzień dzisiejszy cena mięsa jest zaporowa. Dlatego ceny wyrobów z mięsa dzika są wysokie i nie znajdują nabywców. Dotychczas jeszcze nie powstały sklepy specjalistyczne, które sprzedawałyby mięso i wędliny ze zwierząt dzikich. Małym problemem jest fakt, iż trudno jest zbyć skórę z dzika i pozostałych niejadalnych części. Zakłady utylizacyjne oczywiście kupują, ale trzeba za odpady zapłacić i to dodatkowo podraża cenę mięsa i wyrobów.
Reasumując problem dużej populacji dzików wysuwam następujące wnioski. Po pierwsze: myśliwi są zaniepokojeni ogromną ilością dzików. Z naszej strony robimy wszystko, aby ilość tych dzików zredukować. Po drugie: muszę powiedzieć, że nie jesteśmy w stanie i nie mamy nawet takiego prawa, aby chronić każde obejście. Każdy musi chronić swoje obejście jak najlepiej potrafi. Zachęcamy do budowy przy obejściach mocnych parkanów. Po trzecie: należy pamiętać, iż nie wolno strzelać wszędzie. My prowadzimy gospodarkę łowiecką na podstawie przepisów i na każdą sztukę strzeloną musi być zezwolenie, bo w przeciwnym razie to jest kłusownictwo. W związku z tym strzelamy, będziemy strzelać, występujemy co jakiś czas o zezwolenie na zwiększenie ilości ustrzelonych dzików. Oczekujemy również, że państwo, czy minister ochrony środowiska zechce się pochylić nad tym problemem i spróbować łącznie z myśliwymi, czy z Polskim Związkiem Łowieckim i z różnymi instytucjami, które są do tego powołane, żeby zastanowić się co z tym problemem zrobić, bo jak na razie sytuacja jest niepokojąca. Ten niepokój rozumiemy, ale sami ze społecznością samorządową tym problemom nie poradzimy.
Władysław Wala:
W Polsce nie ma zawodowych myśliwych i działacie na podstawie obowiązującego prawa, ale robicie to profesjonalnie. Proszę powiedzieć ile liczy myśliwych Wasze koło?
Jan Pawełek:
Nasze koło liczy 34 myśliwych i obejmuje tereny Szczyrku, Buczkowic, Wilkowic, Bielska do Cygańskiego Lasu. Dzierżawimy ok.6 000 hektarów lasów i pól. Gmina Wilkowice, na kierunku Straconka, Magurka i Górne Wilkowice, objęta jest działalnością koła „Sokół”.
Dziękuję za rozmowę, rozmawiał z panem Wojciechem Dobiją, prezesem zarządu koła Klimczok Buczkowice i panem Janem Pawełkiem, członkiem zarządu koła Klimczok Buczkowice.
Władysław Wala